Długo mnie tu nie było, ale gdy już się pojawiam, to od razu z zapowiedzią książki. Premiera za 3 tygodnie. Powoli zapraszam do lektury :)
n a r r a c j e
Dużo słów o codzienności, książkach i filmach. I inne historie. Pisze Anna Wiatr
piątek, 18 sierpnia 2017
poniedziałek, 21 marca 2016
Opowieść o depresji albo medycyna narracyjna dla początkujących
'Narracje i choroby' to mój zawieszony, wciąż powracający (w myślach i lekturach) 'projekt'. Gdy obroniłam doktorat, uznałam, że warto byłoby przyjrzeć się różnego rodzaju opowieściom o chorobach somatycznych (bo wtedy takie narracje wzbudzały moją ciekawość). Wciąż uważam, że to zajmujące historie – nie tylko z naukowego punktu widzenia. To, w jak pasjonujący (i różnorodny) sposób można je interpretować, widać np. w eseju Susan Sontag poświęconym AIDS czy w biografii raka autorstwa Siddharthy Mukherjee'go.
Książką, która także mieści się w pojemnej szufladzie, służącej mi do kolekcjonowania narracji o chorobach (obecnie już nie tylko somatycznych), i na którą chcę Wam tutaj zwrócić uwagę jest „Ciemność widoma. Esej o depresji” Williama Styrona.
Dobiegający sześćdziesiątki pisarz opowiada w niej o tym, jak - właściwie nie stąd ni zowąd - zaczyna pogrążać się w rozpaczy. I poświęca na to niewiele ponad sto stron - jest przy tym nie tylko zwięzły, ale i żartobliwy. Opisuje swoje przypuszczenia dotyczące przyczyny jego wersji depresji (rezygnacja z dającego wytchnienie picia alkoholu), jej pierwsze objawy (bezsenność i apatię), wizyty u niezbyt rozgarniętego terapeuty (odbywające się dwa razy w tygodniu, co można, szczególnie w Polsce, uznać za terapeutyczny luksus), etap brania psychotropów i etap dewastowania przez chorobę jego dotychczasowego, zawodowego i osobistego, życia, oraz myśli samobójcze i - wreszcie - pobyt w szpitalu psychiatrycznym.
Do tej pory nie natrafiłam na napisaną przez psychiatrę albo psychologa książkę, która w porównywalnym stopniu co "Ciemność widoma..." zobrazowałaby mi to, czym jest depresja. Być może po pięciu albo dziecięciu miesiącach czytania tylko i wyłącznie medycznych książek o depresji zmieniłabym o nich zdanie. Bardziej skłaniałabym się jednak do tego, żeby każda przyszła lekarka i każdy przyszły psychoterapeuta znalazł czas na to, żeby wśród tysięcy stron dotyczących ilościowych, w przeważającej mierze, badań nad depresją przeczytać także i ten niewielkich rozmiarów esej, bo to właśnie ten esej może sprawić, że i lekarze, i terapeuci zaczną r o z u m i e ć, co depresja o z n a c z a dla chorego (i w jaki sposób nie prowadzić z nim rozmów).
W USA organizowane są warsztaty i wykłady dotyczące medycyny narracyjnej, których celem jest przede wszystkim rozwijanie wśród personelu medycznego empatii i umiejętności słuchania poprzez... czytanie literatury pięknej osnutej wokół chorowania i zdrowienia; w Polsce o medycynie narracyjnej niewiele osób w ogóle słyszało. Jeśli jednak psychiatrzy i psychoterapeuci próbujący leczyć depresje, a także chorujący na nią i ich bliscy są w tej kurczącej się grupie Polek i Polaków, którzy czytają książki, to taki minikurs mogą sobie sami zorganizować oddając się lekturze. Pozostali – nieleczący (się), ale wciąż czytający – także mogą po ten esej sięgnąć, bo to również (albo przede wszystkim) znakomita literatura.
William Styron, „Ciemność widoma. Esej o depresji”, przeł. Jerzy Korpanty, Świat Książki 2012
poniedziałek, 14 marca 2016
Jak obiad trafiał na stół Adama Smitha
Nadchodzi taki czas w życiu każdej kobiety, gdy bardziej od
skomplikowanych historii miłosnych i okołomiłosnych zajmuje ją..
ekonomia. No nie, tak różowo nie jest. W moim czytelniczym życiu taki
czas jednak nadszedł - jedną z ciekawszych książek, jakie ostatnio
miałam na czytniku, okazała się być „Jedyna płeć” Katerine Kielos.
„Start highlight” - zaznaczałam co chwilę, bo co trzeci akapit wydawał
mi się ważny.
Oczywiście, nie było to moje pierwsze spotkanie z ekonomią. I mikro-, i makroekonomię przerabiałam z nikłym zrozumieniem na studiach, później co jakiś czas natykałam się na książki i raporty, które na ekonomii głównie się skupiały. Nie czytałam ich jednak z wypiekami na twarzy, oględnie mówiąc.
„Jedyną płeć” z takimi wypiekami natomiast czytałam. Czym różni się od poprzednich? Właściwie tylko jednym elementem, który zmienia jednak całą perspektywę. Autorka z uwagą przygląda się ‘człowiekowi ekonomicznemu’ i dochodzi do wniosku, cóż za zaskoczenie, że jest mężczyzną! Pierwsze pytania, jakie zadaje, brzmią: jak na stół Adama Smitha (ojca ekonomii; jak można się domyślać, ekonomia matek nie posiada) i jak na nasze stoły trafia/ł.. obiad, a także - czy klasycy ekonomii i współcześni ekonomiści i ekonomistki tego typu pytania zadawali i zadają? „Adam Smith był przekonany, że obiad zawdzięcza nie tyle altruizmowi rzeźnika i piekarza, ile zaspokajaniu ich interesów poprzez spekulacje. Jest w ich własnym, dobrze pojętym interesie, by obiad znalazł się na stole Adama Smitha. Czy tak jest w istocie? Kto ostatecznie ten befsztyk przyrządził? Adam Smith nie ożenił się nigdy. Ojciec ekonomii przez większą część życia mieszkał z matką. To ona prowadziła mu gospodarstwo, a jeden z kuzynów wziął na siebie sprawy finansów. Kiedy Smith został zatrudniony w Urzędzie Celnym w Edynburgu, matka przeprowadziła się razem z nim. Całe życie opiekowała się synem i fakt ten jest w pewnej mierze odpowiedzią na pytanie, które Adam Smith sprytnie omijał: jak trafia na stół nasz obiad.”
„Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów” ujrzały światło dzienne w 1776 roku. Czy od tego czasu główny nurt ekonomii zaczął uwzględniać pracę domową w coraz bardziej skomplikowanych wyliczeniach? [Tu powinno zapaść zawstydzające milczenie] No cóż, zamiast tego w głównym nurcie życia społecznego znalazła się ekonomia oraz jej język, oraz.. model człowieka ekonomicznego, którego „każda cecha (…) w naszej kulturze i tradycji przypisana jest do rodzaju męskiego. Jest on racjonalny, zdystansowany, obiektywny, przygotowany do rywalizacji, samodzielny, niezależny, egoistyczny, kierujący się rozsądkiem (..) Wie, czego chce, i robi wszystko, by to zdobyć. Wszystko, czym nie jest – a więc wrażliwość, zmysłowość, zależność, pragnienie bliskości, poświęcenie, czułość, nieobliczalność, bierność, utrzymywanie więzi międzyludzkich – to cechy tradycyjnie kojarzące się z kobietą. Ale to już czysty przypadek, przekonują ekonomiści.”
Co stanie się, gdy – tak jak autorka „Jedynej płci” - uznamy, że to żaden przypadek nie jest? Wtedy możliwa staje się krytyczna lektura ekonomicznych teorii i twierdzeń, i pewien rodzaj niedowierzania, że mamy rok 2016 i – wbrew optymizmowi Justina Trudeau - wciąż obracamy się wśród XVIII-wiecznych idei.
Katerine Kielos, „Jedyna płeć", przeł. Milena Haykowska, Czarna Owca 2014
Oczywiście, nie było to moje pierwsze spotkanie z ekonomią. I mikro-, i makroekonomię przerabiałam z nikłym zrozumieniem na studiach, później co jakiś czas natykałam się na książki i raporty, które na ekonomii głównie się skupiały. Nie czytałam ich jednak z wypiekami na twarzy, oględnie mówiąc.
„Jedyną płeć” z takimi wypiekami natomiast czytałam. Czym różni się od poprzednich? Właściwie tylko jednym elementem, który zmienia jednak całą perspektywę. Autorka z uwagą przygląda się ‘człowiekowi ekonomicznemu’ i dochodzi do wniosku, cóż za zaskoczenie, że jest mężczyzną! Pierwsze pytania, jakie zadaje, brzmią: jak na stół Adama Smitha (ojca ekonomii; jak można się domyślać, ekonomia matek nie posiada) i jak na nasze stoły trafia/ł.. obiad, a także - czy klasycy ekonomii i współcześni ekonomiści i ekonomistki tego typu pytania zadawali i zadają? „Adam Smith był przekonany, że obiad zawdzięcza nie tyle altruizmowi rzeźnika i piekarza, ile zaspokajaniu ich interesów poprzez spekulacje. Jest w ich własnym, dobrze pojętym interesie, by obiad znalazł się na stole Adama Smitha. Czy tak jest w istocie? Kto ostatecznie ten befsztyk przyrządził? Adam Smith nie ożenił się nigdy. Ojciec ekonomii przez większą część życia mieszkał z matką. To ona prowadziła mu gospodarstwo, a jeden z kuzynów wziął na siebie sprawy finansów. Kiedy Smith został zatrudniony w Urzędzie Celnym w Edynburgu, matka przeprowadziła się razem z nim. Całe życie opiekowała się synem i fakt ten jest w pewnej mierze odpowiedzią na pytanie, które Adam Smith sprytnie omijał: jak trafia na stół nasz obiad.”
„Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów” ujrzały światło dzienne w 1776 roku. Czy od tego czasu główny nurt ekonomii zaczął uwzględniać pracę domową w coraz bardziej skomplikowanych wyliczeniach? [Tu powinno zapaść zawstydzające milczenie] No cóż, zamiast tego w głównym nurcie życia społecznego znalazła się ekonomia oraz jej język, oraz.. model człowieka ekonomicznego, którego „każda cecha (…) w naszej kulturze i tradycji przypisana jest do rodzaju męskiego. Jest on racjonalny, zdystansowany, obiektywny, przygotowany do rywalizacji, samodzielny, niezależny, egoistyczny, kierujący się rozsądkiem (..) Wie, czego chce, i robi wszystko, by to zdobyć. Wszystko, czym nie jest – a więc wrażliwość, zmysłowość, zależność, pragnienie bliskości, poświęcenie, czułość, nieobliczalność, bierność, utrzymywanie więzi międzyludzkich – to cechy tradycyjnie kojarzące się z kobietą. Ale to już czysty przypadek, przekonują ekonomiści.”
Co stanie się, gdy – tak jak autorka „Jedynej płci” - uznamy, że to żaden przypadek nie jest? Wtedy możliwa staje się krytyczna lektura ekonomicznych teorii i twierdzeń, i pewien rodzaj niedowierzania, że mamy rok 2016 i – wbrew optymizmowi Justina Trudeau - wciąż obracamy się wśród XVIII-wiecznych idei.
Subskrybuj:
Posty (Atom)